Beznadziejny poziom tego filmu najlepiej wyraża fakt, że Denise Richards zagrała w nim… specjalistkę od fizyki jądrowej. Niby dzieje się dużo i jest odrobinę lepiej niż w przypadku „Jutro nie umiera nigdy” i „Śmierć nadejdzie jutro”, ale nie da się pozbyć wrażenia, że oglądamy lichą komedię próbującą być rasowym kinem akcji.